Są takie miejsca, do których jak się raz wejdzie, to już nie ma się ochoty wychodzić, a jak już się wyjdzie, to wciąż się myśli, żeby tam wrócić.
Taki właśnie magiczny klimat udało się wyczarować właścicielce plenerowej kawiarni Trawostacja.
Dla mnie czystą przyjemnością była możliwość wyjścia ze studia (gdzie mimo pięknej, letniej pogody, często muszę pracować z zamkniętymi roletami) i wykonania fotografii tego miejsca oraz wybranych dań z menu.
Właścicielce zależało na pokazaniu klimatu miejsca, bez nadmiaru szczegółów, więc skupiłam się na małej głębi ostrości i liściach na pierwszym planie, bo tak tam naprawdę jest – zwieszające się gałęzie wierzb płaczących i szum liści towarzyszą pijącym kawę i jedzącym lody gościom.